

Są rzeczy, które chętnie byśmy wiedzieli zanim wybierzemy się do danego kraju ale nie zawsze są one tak łatwe do wygooglowania w sieci. Bo najlepiej przekonać się na własnej skórze- oto więc moja lista 11 rzeczy, które warto wiedzieć przed podróżą do Peru.
There are some things we wish we knew before we went to that particular country. But sometimes you just can’t simply Google it and you have to learn it all through your own personal experience. So here is my list of 11 things I wish I knew before going to Peru.
Bez hiszpańskiego ani rusz!
Jeśli myślicie, że znajomość angielskiego jest wystarczająca i w sumie wszędzie można się dogadać w tym języku to wyprawa do Ameryki Łacińskiej zdecydowanie zmieni to myślenie. Przykładowo w Meksyku można jeszcze znaleźć ludzi z którymi dogadamy się po angielsku, bo mają oni jednak bliżej do sąsiadów Amerykanów, ale w Peru to już tak nie działa. Nawet na międzynarodowych lotniskach nie można liczyć na pomoc w języku angielskim. Ja nigdy nie miałam okazji nauczyć się hiszpańskiego (nie liczę zajęć z na uczelni bo była to raczej zapchajdziura a poziom nie był dostosowany do możliwości uczniów). Na początku było mi więc bardzo ciężko, miałam aplikację ze słówkami i kilka podstawowych zwrotów w głowie. Ale tak naprawdę, tylko to Wam jest potrzebne- minimum podstaw języka i dobre chęci. Chociaż niewiele umiałam powiedzieć, to jednak rozumiałam swojego rozmówcę- a to już połowa sukcesu. Ludzie są na tyle uprzejmi i pomocni, że wychodzą naprzeciw turyście który próbuje się z nimi dogadać w ich języku, nawet jeśli brzmi ułomnie. Mój hiszpański był na poziomie trzylatka ale jakoś przeżyłam i wszędzie udało mi się dogadać(w hostelu, podczas kontroli paszportu, gdy zniknął lub opóźnił się mój lot i in).
You will need Spanish!
So, you might think that if you speak English you are fine and you can just travel anywhere and talk to anyone. But the truth it, we’re in Latin America and almost nobody speaks English here. In Mexico you can still find some people with language skills, since it’s the US neighbor, but the rest nope! So even when you are at the airport, don’t count on anybody helping you in English. I never had Spanish classes (not counting the crappy ones at university, years ago) and it was hard at first. But I just decided to go with the flow and use my limited skills. Basic knowledge will get you through- you just need a few words really. I can’t say much, but I understand almost everything I hear. And that is enough. People are helpful and friendly enough to communicate with you and try to understand what you’re saying, even if your Spanish is superbasic.

Making friends at 5000 metres above the sea level
Strzeż się choroby wysokościowej czyli soroche
Peru oznacza Andy, góry które pokrywają wielką część kraju i szansa na to, że kilka dni spędzicie na wysokości kilku tysięcy metrów nad poziomem morza jest więcej niż bardzo prawdopodobna. Choć każdy reaguje inaczej, to jednak doświadczenie choroby wysokościowej nie jest niczym przyjemnym. Dla jednego mogą być to ledwie odczuwalne zawroty głowy a dla innych niemalże śmiertelne doświadczenie. I wcale nie żartuję, gdy mówię o zagrożeniu życia, bo na własne oczy widziałam taką sytuację. Nigdy nie wiadomo jak zareaguje nasze ciało, dobrze jest więc przygotować się na każdy możliwy scenariusz. Ja czułam się świetnie w Cusco na wysokości ok.4 tysięcy metrów, świetnie na Machu Picchu gdzie znajdujemy się na ok.3 tysiącach metrów i nie miałam większych problemów na Rainbow Mountain gdzie jesteśmy już nad 5 tys. metrów. Ale ja byłam wyjątkiem. Gdy wysiadaliśmy z busika przy podejściu na Rainbow Mountain jeden z pasażerów upadł nieprzytomny i zaczął cały się trząść. Padając uderzył się do tego w głowę i wyglądało to naprawdę strasznie- wszyscy spanikowali, jego żona zaczęła płakać i krzyczeć o pomoc. Na szczęście nasz przewodnik zachował zimną krew i od razu zaaplikował butlę z tlenem. Następnie ocucił nieprzytomnego specjalnym płynem roślinnego pochodzenia, który roztarł w dłoniach i przyłożył mu do nosa. Był to wyciąg z kwiatów pomarańczy, który później rozdawał też innym w trakcie wspinaczki. Nasz przewodnik wiedział co robi i był doskonale przygotowany, ale cała przygoda mogła się skończyć tragicznie.
Beware of altitude sickness a.k.a. soroche
When in Peru you will most probably find yourself somewhere in the Andean territories, where you are few thousand meters above the sea level. The sense of the altitude sickness is a very individual feeling. Some people don’t experience it at all, while others have a near death experience- and I’m not kidding here, because I’ve seen it happen. Because you can never be sure how your body will react, it’s just better to be prepared and smart about it. I felt great in Cusco at the altitude of 4 thousand meters, I felt awesome at Machu Picchu where it’s around 3 thousand and had no problems at the Rainbow Mountain where the altitude is more than 5 thousand meters above the sea level. But I was an exception. A guy who was on a tour with me, did not feel so good and right after we stepped out of a bus he fell on the rocks unconscious and started shaking. He obviously fainted because there’s not much oxygen in the air at this altitude. But the shaking and the fact he just dropped on the rocks hitting his head was really scary. Everyone panicked, his wife started crying and screaming for help but luckily our guide didn’t lose it. He had an oxygen bottle to help and a floral liquid (made of the orange tree flowers) to bring him back to life.

Lima, Presidential Palace
Przygotuj się na nieprzewidywalne sytuacje!
W podróży może się przytrafić naprawdę wszystko. A skoro jesteśmy w Ameryce Łacińskiej to czasami zdarza się coś naprawdę loco, dobrze jest więc być przygotowanym na każdą ewentualność. Przykład? Organizacja i porządek jest tutaj na zupełnie innym poziomie, tak samo jak punktualność. Nigdy nie macie więc pewności czy miejsce i czas na Waszym bilecie odpowiadać będą rzeczywistości. Nie wiecie czy opłacona i dogadana już wycieczka dojdzie do skutku i czy Wasz przewodnik się pojawi. Na własnej skórze przekonałam się o takich szalonych sytuacjach ja sama (o wielu natomiast słyszałam od spotkanych w drodze ludzi). Do tego przygody takie zdarzały się bądź na lotnisku albo na dworcu autobusowym- dokładnie w takich miejscach gdzie nie chcesz by stało się cokolwiek loco. Loty z Limy do Cusco są zwykle bardzo opóźnione lub wcale ich nie ma. Mój lot pierwszego dnia został odwołany, także miałam lecieć następnego dnia. Spałam na lotnisku i o 5 rano ruszyłam do check-inu, by dowiedzieć się, że… mój lot z 6.45 już odleciał. WTF?! Oczywiście nikt nie mógł mi wytłumaczyć co się stało po angielsku i odesłano mnie do działu obsługi klienta (gdzie oczywiście też nikt nie mówił innym językiem niż hiszpański). Musiałam więc dowiedzieć się jak i kiedy mogę lecieć do Cusco a na dodatek pomóc kilku Amerykankom, które były w tej samej sytuacji. Na koniec okazało się jeszcze, że mam im dopłacić 52 sole za wydrukowanie boarding passa- chociaż to z ich winy nie mogłam lecieć moim pierwszym połączeniem. Nie dość, że straciłam więc cały dzień na czekaniu to jeszcze za to im dopłaciłam. Podobna sytuacja pełna niejasności zdarzyła się w drodze na pustynię Ica Huacachina. Dotarłam tam bez kłopotu, ponieważ miałam pomoc lokalsa, który pomgół mi kupić właściwy bilet i powiedział mi dokładnie skąd mam odjazd. W drodze powrotnej przyszłam na dworzec a gdy zapytałam Pani w okienku o mój autobus okazało się… że odjeżdża z zupełnie innego dworca. W miasteczku były 2 dworce- jeden dla klasy ekonomicznej a jeden dla klasy VIP (ta różniła się tylko tym, że miała w cenie przekąskę). Musiałam więc biegać i szukać mojego dworca, w stresie że nie zdążę na moje połączenie. Moja rada więc brzmi tak- bądźcie wszędzie 2-3 godziny wcześniej i pytajcie każdej możliwej osoby o szczegółowe informacje, aby nie okazało się, że czekacie na złym miejscu albo, że nie ma Waszego lotu. Wszystko szybko i bez sensu się tu zmienia, dobrze jest więc być gotowym na każdą ewentualność.
Expect the unexpected-always!
Anything can happen while you travel, obviously. And because we’re in Latin America when things are going loco sometimes, it’s just better to be ready for anything. What am I talking about? Organizing and order is something very tricky here, the timing too. So you can never be sure if the time and the place on your ticket is the right one or if the planned trip with a guide will actually happen or if he doesn’t even show up. 2 times when I learned about the loco side of Peru was at the airport and at the bus station- exactly where you don’t want anything crazy to happen. When I went to my check in desk at 5 am, they told me that my flight Lima-Cusco scheduled at 6.45 has already left. WHAT?! And no one could help me in English which was even more frustrating. But eventually they gave me a different flight in the afternoon, which made me lose another day on waiting and the airline also wanted 52 soles for printing my boarding pass (which never happened to me before). Second situation was in Ica town, near to the desert of Ica Huacachina. I went to my bus station and asked the lady about my bus back to Lima (I already had the ticket) and she told me this is not the right station- turns out economico buses of that company have a different bus station and the VIP ones have another one. So I had to walk around, trying to find the other station, stressed out, almost running in attempt to get there on time. So my advice is- be there 2,3 hours early, ask about your gate, ticket, all the possible details and make sure you are where you’re supposed to be. Things change quickly and out of blue in Peru, so be ready for an unpredictable course of events.

Drinking “pisco sour” with our local friend
Bezpieczeństwo to priorytet
Może się to wydać oczywistością ale dobrze jest nie pokazywać pieniędzy, drogiego telefonu czy aparatu. W skrócie, nie wyglądać z daleka na turystę już na pierwszy rzut oka. Choć i tak jako biały europejczyk będziecie się zdecydowanie odznaczać w tłumie. Nie miałam żadnych niemiłych przygód, ani razu mnie nie zaczepiono gdy chodziłam sama po zmroku (szukając hostelu po przylocie albo wracając z dworca autobusowego w późnych godzinach). Nie staram się Wam więc wmawiać, że w Peru jest niebezpiecznie, ale tylko uczulić na to by użyć zdrowego rozsądku i nie ryzykować. Policjant, którego zapytałam o drogę kazał mi schować telefon (w którym miałam mapę, musiałam więc na niego zerkać od czasu do czasu) i raczej pytać ludzi spotkanych po drodze czy idę w dobrym kierunku. Ale powiedział tak tylko dlatego, że byłam sama i było już po zmroku. Starsza pani spotkana na przystanku kazała mi nosić plecak raczej przed sobą niż z tyłu. Powiedziałam jej, że w plecaku mam tylko ciuchy, nic wartościowego (dokumenty i pieniądze miałam dobrze schowane). Pani jednak nalegała abym była ostrożna. Zasada w Peru jest taka sama jak wszędzie na świecie- nie szpanować biżuterią, drogą elektroniką, gotówką, co jest raczej oczywiste. Wystarczy włączyć chłopski rozum i nie martwić się, bo nawet ja- miniaturowych rozmiarów solo podróżniczka sobie tam poradziłam.
Safety first
Well, this might seem like an obvious thing- but don’t flash your money, new iPhone or a camera. Just try not to look like a tourist. You still will, because there’s no way to hide it if you’re white. So try to not act like a tourist. I had no bad experience, no one bothered me even once and I was walking around alone at night (coming from the airport or just walking from a bus station at late hours in the darkness). So I’m not trying to say it is dangerous in Peru, I’m just saying- use your common sense and don’t risk. A policeman asked for directions told me not to show my phone, and just ask people for directions rather that using an app with a map to find my way. But I guess he said that because it was dark and I was alone. Also, a lady met on a bus stop told me not to carry my back pack behind me, but in front of me. I told her I don’t have anything in it, just clothes but she insisted. The rule in Peru is the same as anywhere else in the world- don’t walk around wearing expensive jewelry, don’t show around all your cash, don’t walk with the newest smartphone/pricy camera in your hand constantly- you get the picture. Just use common sense and don’t worry, you will feel safe because I did as a tiny solo female traveler.
Lepiej znać się na lamach
Jeśli odwiedzacie Machu Picchu, to z pewnością spotkacie te cudowne zwierzaki. Właściwie występują one dziko wszędzie w górskich regionach, na Machu są jednak codziennie przyprowadzane dla estetyki (w rzeczywistości nigdy tam nie mieszkały). Nigdy jednak nie wiadomo, czy patrzysz właśnie na lamę czy na alpakę. A może jest to ta trzecia- vicuna? Tę akurat możemy zobaczyć na peruwiańskim godle narodowym. A więc zanim zaczniecie uganiać się za alpaką, myśląc, że wreszcie zrobicie sobie wymarzoną, epicką fotkę z prawdziwą lamą… dobrze jest umieć je odróżnić. Lama jest większych rozmiarów, ma długą szyję i długie uszy, jednak jej sierść jest stosunkowo krótka. Alpaka zaś ma dłuższą sierść, krótszą szyję oraz malutkie uszka i pyszczek. Ostatnie ze zwierzątek, vicuna widoczna na fladze Peru jest najmniejszym ze wszystkich tych gatunków. Ma długie owłosienie na szyi, zwykle białej barwy, reszta sierści jest zaś krótka i brązowa. Fotka powyżej to mała pomoc z Wikipedii. Po co znać różnicę? Dobrze jest być ubezpieczonym na wypadek spotkania z plującą i gryzącą lamą (są one trochę szalone, jedna goniła mnie przez pół Machu Picchu bo wywąchała w moim plecaku owoce). Zwykle znudzone jedzą trawę i nie zwracają uwagi na turystów i niemożliwe jest zrobić sobie z nimi fajną fotę bez uszczerbku na zdrowiu- jednej Chince lama zjadła włosy!
Know your llamas
When you are visiting Machu Picchu or just any area in the mountains in Peru you will see the lovely animals. But you will never be sure if you’re looking at an alpaca or a llama. Oh, and there’s a third one- vicuna which is in the coat of arms of Peru. So before you get confused and chase an alpaca to take an iconic picture “with the real llama”, you need to know the difference. So llama is the biggest in size, it has a long neck and long ears, but the hair coat is short. Alpaca has longer hair coat, shorter neck and tiny ears. And the last one, vicuna which you will see in the Peruvian flag, is the tiniest of those 3 animals. It has long hair coat on the neck, where it’s white, and then shorter hair on the rest of their body, where it’s brown. Here’s some help from Wikipedia (pic above). Why should you know the difference? It’s good to have heads up, before the llama starts biting you or spitting on you (they are a bit malicious- one chased me for miles at Machu Picchu because it could smell fruits in my backpack). It’s almost impossible to get that insta shot of a cute selfie with llama- they mostly eat grass, sleep and ignore tourists. Sometimes they also try to eat your hair- one Chinese lady learned that lesson the hard way!

Ica Huachacina desert
Najprawdopodobniej się zakochasz
Ja zdecydowanie wpadłam w tą pułapkę. Choć moim ulubionym krajem w tej części świata od dawna jest już Meksyk, to Peru wcale nie okazało się mniej wspaniałe. Zakochałam się w ludziach, przepięknej przyrodzie, szalonej niezorganizowanej ale jednak magicznej atmosferze, niezwykle pysznej kuchni. Ale to co najlepsze w Peru, to jak wspomniałam na początku listy- ludzie. Zawsze gotowi do pomocy i poświęcenia swojego czasu, tylko po to aby upewnić się, że się nie zgubię i jestem bezpieczna, uprzejmi, ciepli i zabawni. Można tam dosłownie zagadać z kimkolwiek na ulicy by zyskać przyjaciela na całe życie. Można zapytać policjanta gdzie jest przystanek, a on nie tylko Cię tam zaprowadzi ale jeszcze następnego dnia poświęci cały swój wolny dzień na pokazanie Ci miasta- taka akcja przytrafiła mi się w Limie. Jedyne czego Ci potrzeba to zaufanie i wiara w to, że nie każdy próbuje Cię okraść czy zabić, a ludzie są w głębi duszy dobrzy. Wystarczy być odważnym i samemu wyjść z inicjatywą, uśmiechem, ciepłym słowem i szacunkiem- wówczas lokalsi odpłacą się tym samym dwojnasobnie. Prosta zasada wracającej do nas dobrej karmy.
You will most probably fall in love
Yup, I know I did. With the people, with the amazing nature, with the mad and unorganized and yet charming atmosphere, with the unexpectedly tasty cuisine. But what is the best thing about Peru is the people. Always ready to help and (literally) go an extra mile to make sure you are safe and not lost, kind, warm, funny. You can talk to anyone in the streets and make a friend for life. You can ask a policeman to show you which way to the bus stop and he will take a whole day off work to show you the city- that’s what happened to me in Lima. All you need is to trust and have faith in the little truth that not everyone is trying to kill you and people are actually good, you just need to be brave enough to show them kindness and respect first- they will surely repay you tenfold. Karma is real, so if you give good, you will receive it as well.

Cusco, Plaza de Armas
Peru jest przeogromne
Czasami mieszkając w Europie zapominamy o tym jak potężne są terytoria na innych kontynentach. W Europie wystarczy godzinka samolotem czy kilka godzin jazdy i jesteśmy w innym kraju. Peru jest potężne a do tego wiele dróg prowadzi przez obszary górskie, co oznacza, że drogi wiją się jak serpentyny, zakręcając tak, że nawet krótki dystans zmienia się w wiele godzin męczącej jazdy. Do tego będzie Ci prawdopodobnie niedobrze, nawet jeśli nie masz choroby lokomocyjnej- bus rzucać będzie Tobą jak worem ziemniaków przez 8 godzin i starczy by nawet z największego twardziela zrobić miękką papkę. Jechałam busem w 7 osób z czego 3 wymiotowały do plastikowych worków- nawet jak Ci się nie chciało zwracać na początku podróży, to w trakcie już zdecydowanie tak. Dobrze mieć więc miętową gumę, albo od razu wziąć dla pewności coś na chorobę lokomocyjną przed podróżą- uwierzcie mi, przyda się! Dlatego zawsze lepiej policzyć sobie więcej czasu na podróż, tak by mieć zapas. Ja myślałam, że podróż z Cusco na Machu Picchu będzie w miarę łatwa, okazało się, że potrzebowałam dwóch dni jazdy a potem jeszcze łażenia godzinami przez dżunglę aż do krwawiących bąbli na nogach (dobre buty trekkingowe nie pomogły bo skały i kamienie były tak szalone, że stopa nie miała komfortu nawet w obuwiu).
Peru is huge
I somehow forgot how hard it is to get places and how long it takes because I live in Europe. You go 1 hour with a plane or 3 hours with a bus and you are in another country. Peru is a vast country that has roads in the mountains, which means it goes like a serpent, swirling around and taking forever to drive anywhere. It will also make you sick, because you spend 8 hours in a car that takes a turn every 3 seconds and you feel like a sack of potatoes, just falling from one side to another. Your stomach might feel fine when you drive usually, but when you go swirling around for hours and you add speed bumps to it- vomiting is inevitable. I was in a bus of 7 people, 3 of which were throwing up in a plastic bag next to me- which was a good motivation and inspiration for me to do the same, but I was strong enough to resist. So get your minty chewing gum, some pills for motion sickness and a plastic bag 😀 And please count more time for driving than you think. I though MP trip will be an easy day trip from Cusco- it took me 2 days of driving, walking and one blister filled with blood to get there. And I did have comfy trekking shoes, but the rocks are hurting your feet anyway if you walk through a jungle for 2 days straight.

Oasis of Ica Huacachina
Pogoda pełna niespodzianek
Peru leży pod równikiem, więc pora roku będzie inna niż ta w Europie. Mnie zwiodło to, że pierwszym przystankiem po drodze był Meksyk i spakowałam się raczej na słoneczne upalne dni. Miałam sukienkę, 3 koszulki i 2 pary szortów. Po przyjeździe do Peru okazało się, że jest tam teraz… zima! W lipcu! Na swoją obronę powiem tylko, że moja koleżanka z Peru wrzucała wtedy foty z kostiumie kąpielowym (okazało się, że była w innej części kraju). Największe zło oczywiście panuje w górach, gdzie leży śnieg przez cały rok. Na Machu Picchu czy pustynii Ica Huacachina był dziki upał. W Limie pogoda była jak jesienią, z tym, że słonko było częstszym gościem. Dlatego do Peru trzeba się przygotować zarówno na zimne dni i naprawdę mroźne temperatury (szczególnie na Rainbow Mountain) oraz na żar lejący się z nieba. Ja miałam tylko kurtkę od deszczu, dżinsy do samolotu (żeby nie zmarznąć w klimie) a po drodze dokupiłam sobie jeszcze sweterek z lamy.
The weather might surprise you
Peru lies below the equator so the season of the year is totally different from what we have e.g in Europe. I came with a dress, 3 t-shirts and 2 pairs of shorts packed in my tiny backpack, because my first stop on the trip to Latin America was Cancun, which is the Mexican Caribbean area- pretty hot! And then I learned on my arrival to Peru that it’s actually winter here. And when you add the mountains and the high altitude where the snow is lying there all year long… well, in short, it can be freezing. I have seen one glimpse on sun while I was in Lima for 5 days, and my rain jacket was all I could wear there to pretend I’m not cold. I did buy a llama sweater in Cusco so I was saved, but I realized it was foolish to expect summer in Peru, just because there is summer in my part of the world. Mountains are cold, but then again while climbing MP I was sweating like a pig just in a t-shirt and wished I had shorts and not jeans. Get ready for hot days in the desert (Ica Huacachina 4 hours out of Lima), freezing temperatures with snow in the mountains and rainy, gray days in the capital city. Pack all kinds of clothes, for any type of weather.

Rocking my alpaca sweater in Lima
Lama lamie nierówna
Zapewne zechcecie kupić sobie sweterek, rękawice, czapkę lub inny produkt wykonany z wełny z tych wspaniałych zwierzaków jakimi są lamy i alpaki. Ale jedno jest tutaj pewne- możecie kupić podróbkę w wysokiej cenie, albo prawdziwą wełnę bardzo tanio. Produkty różnią się jakością i ceną i w sumie, tak na dobrą sprawę nie wiadomo co wybrać. Jak więc rozpoznać prawdziwy materiał? Peruwianki z którymi dzieliłam taksówkę dały mi niezastąpionego tipa- prawdziwa jest ta wełna, która grzeje od razu jak tylko się jej dotknie- owińcie rękę materiałem i jeśli natychmiast poczujecie ciepło to jest to oryginał i możecie dokonać zakupu.
How to not buy fakes
You will most definitely want to buy something made of the wonderful wool of llamas or alpacas. But it’s not that easy- how can you know for sure, if the expensive sweater is really a proper material? Fakes are sold as expensive, legit wool. And sometimes real alpaca sweater would be sold for as little as 20-30 soles. So how should you proceed? I was in a taxi with 2 Peruvian ladies who gave me a great tip- the proper alpaca/llama wool is very warm as soon as you touch it, so wrap your hand around a sweater or anything else made of that material and if it instantly warms up- it is legit and you can go ahead and purchase it.

Chilling at Machu Picchu after a murderous trek
Radość ograniczona
Szczerze- niemal każdy kto wybiera się do Peru chce widzieć jedno- Machu Picchu. Jako “Nowy Cud Świata” jest to miejsce, którego nie można pominąć. Bardzo ważne jest jednak to, że ilość wejść na teren zaginionego miasta Inków jest ograniczona. Gdy odwiedzałam to miejsce ja, było to 2tysiące dziennie. Zanim jeszcze kupicie loty, dobrze jest zorientować się ile wolnych wejściówek zostało w danym okresie, a najlepiej po prostu zabookować bilet na Machu jeszcze przed rezerwacją lotów. Gorzej byłoby kupić loty do Peru a potem dowiedzieć się, że już nie ma wcale dostępnych biletów do Parku Narodowego Machu Picchu.
Limited joy
Let’s be honest- almost everyone who goes to Peru wants to see Machu Picchu. One of the Seven World Wonders is totally a must-see. One thing we cannot forget is that the number of tickets is limited. While I was there it was 2K daily. So before you even book your flights to Peru, better check the availability of the tickets to the National Park of Machu Picchu. Or even better yet- buy your ticket to Machu, before you book flights. It’s definitely worse to learn there are no more tickets left to see Machu, once you book all the flights.

Inca girls on the way to Rainbow Mt
Taniej z wycieczką
Zwykle wydaje się, że wszystkie grupowe wycieczki próbują tylko na nas zarobić. Przecież można samemu dostać się w te miejsca, na własną rekę i zaoszczędzić. NOPE! Niestety ta zasada tutaj nie działa. Zwykle okazuje się, że stracimy o wiele więcej czasu, nerwów i pieniędzy próbując wycieczek na własną rękę, a na miejscu okaże się, że inni podróżnicy dotrali tam szybciej i taniej z grupą, klimatyzowanym busikiem bez dziesięciu przesiadek, czekania i targowania się z kierowcami. Lepiej więc dowiedzieć się jakie są opcje oferowane przez różne firmy i wybrać jedną z nich. Ta zasada szczególnie dotyczy podróży z Cusco do Aguas Calientes, wiem z własnego doświadczenia.
It’s really cheaper with a group
Sometimes we think going independently will be cheaper. Let’s not get ripped off by the tours, who just try to take all of our money. WRONG! That rule doesn’t apply here. It might be longer and more expensive to go places on your own. I’d rather book a tour and sweat less, making sure they will take care of me and deal with all the things so that I could just enjoy the experience and pay less. Especially that rule applies to going to Aguas Calientes from Cuzco. Cheaper and faster with a tour for sure- I know from my own experience.
A Wy byliście już w Peru? Czy na Waszej liście jest jeden z Siedmiu Cudów Świata- Machu Picchu?
Are you planning on visiting Peru? Is Machu Picchu on your bucket list?